USTA 31-32
Opis
Wokół nas mrok. Mamy wrażenie, że świat nie tylko się zatrzymał, ale jest na wstecznym. W astronomii nazywają to retrogradacją, czyli zjawiskiem pozornego poruszania się planet w kierunku przeciwnym niż większość ciał w danym układzie orbitalnym. Rzeczywistość wtedy mocno zgrzyta, ludzie się kłócą, związki rozpadają, sprzęty psują, nic nie jest na swoim miejscu. Teraz jest podobnie, tyle że na skalę globalną. Trudno znaleźć sens w tym, co się dzieje. Pandemia, polityka, inflacja, choroby i wielka niepewność jutra. Wiemy, że trzeba ulec transformacji, ale wizji tej zmiany brak. Idziemy więc w mroku, po omacku. Sytuacje takie jak ta, która się dzieje na naszej wschodniej granicy, odbierają wiarę w ludzkość i przywracają ją zarazeM. Jak możemy pozwalać, by w lesie błądzili, koczowali i zamarzali ludzie? Nie sposób przejść obojętnie i wielu z nas nie przeszło. Jeśli nie możemy sami tam dojechać, wspieramy tych, którzy tam działają. Takich ludzi i organizacji jest sporo. Osób, które nie dały sobie wmówić, że człowiek innej nacji w naszym kraju jest śmiertelnym zagrożeniem. Działacze, czasem zrzeszeni, a czasem po prostu mieszkający blisko granicy, są prawdziwymi bohaterami. I pokazują, że zmiana zaczyna się od naszego gestu, współczucia, empatii. Czasem bardzo oddolnie. Dlatego w tym numerze postanowiliśmy przedstawić kilkanaście małych, młodych organizacji, które działają na różnych polach, ale przeważnie tam, gdzie ktoś jest dyskryminowany, pozbawiany praw. Można poczytać, można się włączyć w ich działania. Z ich wizji, odwagi i serca płynie dużo siły. Dla nas są jak świetliki, które rozbłyskują w mrokach, dając na dzieję. Tu zaczyna się rewolucja – spontanicznie, bez polityków, bez wielkich funduszy. O zmianie, którą przeprowadza się w samym sobie, rozmawiamy z Martą Ziółek, wybitną polską choreografką i performerką, której spektakl „Larva” mocno nas poruszył. To wytańczona rewolucja i mocna wskazówka dla wszystkich, jak zaczynać proces przemiany. Czasem jednak jesteśmy już po prostu zmęczeni i mamy ochotę zapomnieć o tej zgrzytającej rzeczywistości, zaszyć się w naszej prywatnej małej oazie, do której zaprosimy przyjaciół. Tak zrobiła Anda Rottenberg. Efekt jej zabawy w „podaj przepis”, którą rozpoczęła na początku pandemii – by nie stracić nadziei, dalej budować więzi, no i aby pozbawieni dochodów młodzi artyści nie umarli z głodu – ukazał się właśnie w postaci książki. Rozmowę z nią znajdziecie w tym numerze UST. A mistrzem kreowania mikroświata idealnego jest dla mnie Wojtek van Portek, który w swoim londyńskim mieszkaniu stworzył piękny klub kolacyjny. Od niego przechwyćcie kilka świątecznych przepisów. „In Light I Trust”, neon artystki Anny Królikiewicz (na sąsiedniej stronie) niech będzie dla nas wszystkich w tym roku gwiazdą betlejemską. Potrzebujemy światła! Światła i nadziei nam wszystkim życzę w tych niełatwych i nieoczywistych czasach.